Ogólnoeuropejski system licencjonowania muzyki ?

Do stworzenia paneuropejskiego systemu licencjonowania muzyki po raz kolejny wezwała Komisja Europejska. Taki system pozwoliłby na rozwój sklepów z muzyką online i obniżyłby koszty zarządzania prawami autorskimi. Domagają się go również muzycy.

http://stagefield.eu/wp-content/plugins/hot-linked-image-cacher/upload/johnfenzel.typepad.com/john_fenzels_blog/images/2007/07/07/eu_flag.jpg

Stosowany w Europie system licencjonowania sprawia, że np. sklep iTunes nie może uruchomić sprzedaży od razu w całej Unii. Wcześniej musi on porozumieć się z organizacją zbiorowego zarządzania prawami autorskimi w każdym kraju z osobna (w Polsce np. ZAiKS). W tej sytuacji trudno jest również rozwijać telewizję kablową i satelitarną, której treści będą dostarczane do mieszkańców różnych krajów UE.

Europejscy regulatorzy chcą tę sytuację zmienić. Na początku roku Komisja Europejska zapowiedziała, że w połowie roku przedstawione zostaną bardziej konkretne propozycje dotyczące zmian w obszarze praw autorskich. Teraz komisja uruchomiła nowe inicjatywy związane z obszarem praw autorskich i jak podaje agencja Associated Press, wezwała krajowe organizacje zarządzania prawami autorskimi porzucenia obecnego systemu licencjonowania.

Przedstawiciele Komisji powiedzieli również, że chcieliby aby organizacje zbiorowego zarządzania konkurowały ze sobą w całej Europie. Dzięki temu będą one zmuszone do cięć kosztów administracyjnych i obniżenia pobieranych opłat. Artyści zyskają więc uproszczoną i tańszą ochronę swoich praw autorskich.

Według KE 24 europejskie organizacje zbiorowego zarządzenia prawami autorskimi dopuściły się już naruszeń prawa antymonopolowego. Jak dotąd komisja nie nałożyła żadnych kar, ale najwyraźniej będzie się domagać zmian w ich praktykach. Rzecznik KE Jonathan Todd zapewnił, że nie wpłynie to negatywnie na wynagrodzenia artystów i dostępność muzyki.

Twórcy popierają te dążenia. Aż 220 artystów, w tym Bee Gees?, Charles Aznavour, David Gilmour, Julio Iglesias, Mark Knopfler i in., podpisało petycję popierającą wprowadzenie paneuropejskiego systemu licencjonowania muzyki. Oni również wierzą, że przyczyni się to do obniżenia kosztów ochrony praw autorskich.

Starania o europejską licencje to nie jedyne działania podejmowane przez KE w obszarze praw autorskich. Regulator zaproponował m. in. wydłużenie okresu ochrony nagrań z 50 do 95 lat. Dzięki temu wykonawcy mają mieć możliwość uzyskiwania dochodów z nagrań gdy np. przekraczają 70 rok życia, a nagranie powstało gdy mieli lat kilkanaście.

A co w Polsce? Odpowiada wiceminister kultury, Piotr Żuchowski?

Piotr Miączyński, Zbigniew Domaszewicz (Gazeta Wyborcza): Panie ministrze, stoi sobie fryzjer w zakładzie, strzyże. Radio mu gra. A tu wpada do niego nieznajomy facet, mówi, że reprezentuje artystów i żąda, aby on zapłacił za słuchanie tego radia. I facet się wkurza. Bo niby dlaczego ma płacić?

Piotr Żuchowski: Klasyczna sprzeczność interesów. Artysta uważa, że fryzjer dzięki grającemu radiu ma konkretne korzyści. I fryzjer płacić musi, bo tak stanowi prawo. Oczywiście fryzjer z kolei może twierdzić, że wcale nie przybywa mu klientów dlatego, że w zakładzie gra muzyka. Ludzie w ogóle za korzystanie z praw autorskich nie chcą płacić. Musimy uświadomić fryzjerowi, że artyści, którzy chcą od niego pieniądze, zarabiają na życie, tworząc piosenki ? tak samo jak on, strzygąc.

Ale jak już od fryzjera wyjdzie ten facet ? powiedzmy, że z ZAIKSU-u ? to znowu otwierają się drzwi i wchodzi człowiek ze Startu albo SAWP-u, żeby upomnieć się o prawa wykonawcy. A później jeszcze ktoś ze ZPAV-u, domagając się pieniędzy za prawa producenta.

To się zmieni. Minister Kultury zatwierdzi czy wskaże jedną organizację, która będzie pobierała tzw. Kwotę globalną. Przedstawiciel tej organizacji pobierze od fryzjera zbiorczo wszystkie opłaty dla producenta, wykonawcy, autora, a następnie rozdzieli je na poszczególne organizacje i one później prześlą pieniądze do twórców. Mówimy o ogromnych kwotach. Do organizacji zbiorowego zarządzania w tym roku wpłynie pół miliarda złotych. Dwa lata temu było to niecałe 400 mln.

Czyli jeśli do fryzjera przyjdzie kolejna organizacja, to on będzie mógł odpowiedzieć: ja już zapłaciłem?

Tak jest. Bo to będzie oznaczać, że ktoś go chce naciągnąć.

Wiadomo już, co to będzie za organizacja?

Jeżeli organizacja zbiorowego zarządzania pobierające tantiemy za publiczne odtwarzanie wybiorą jedną spośród siebie, to ona będzie dokonywała poboru kwoty globalnej. Jeżeli się niedojadają, to jedną z nich wskaże minister kultury.

Fryzjer albo restaurator zamiast np. czterem organizacjom zapłaci jednej. Ale ile?

O tym zdecydują tabele ze stawkami, które mówią, ile za emisję np. filmu lub audycji w telewizji powinien dostać autor, reżyser czy scenograf. Ile należy się za epizod, ile za rolę drugoplanowa, ile za główną itd. Tych tabelek niekiedy nie znają nawet sami artyści. Na niedawną konferencję w Senacie przychodzi Jerzy Gruza, słucha, słucha, a w pewnym momencie mówi: A o czym my właściwie rozmawiamy? Co to są te tabele wynagrodzeń?

Trybunał Konstytucyjny zakwestionował te tabele jako niesprawiedliwe.

W styczniu 2006r. zakwestionował procedurę ustalania stawek w tabelach. Bo do niedawna wyglądało to tak, że organizacje zbiorowego zarządzania, czyli te ZAIKS-y i STOART-y, przedkładały Komisji Prawa Autorskiego, którą powołuje minister kultury, propozycję stawek w tabelach. I one były zatwierdzane. Głównym zarzutem sędziów było to, że w tym postępowaniu nie biorą udziału użytkownicy, czyli ci, którzy płacą. Teraz się to zmieni.

Słuchamy cierpliwie.

Według naszego projektu ustawy tabele będą ustalane przy udziale wszystkich stron.

Kto będzie reprezentował użytkowników?

Organizacje branżowe. Na przykład Polska Izba Komunikacji Elektronicznej w imieniu telewizji kablowych.

A fryzjerów?

Izby rzemieślnicze.

Co będzie jeżeli organizacje się z użytkownikami nie dogadają?

To sprawa trafi do sądu. Na początek prawdopodobnie do Sądu Okręgowego w Warszawie. Później zajmowałby się tym specjalnie powołane sądy własności intelektualnej. Takie sądy muszą powstać, bo własność intelektualna to temat prawnie bardzo trudny, a jednocześnie o ogromnym znaczeniu nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Ale szczegółów jeszcze nie znamy, na razie ustalamy to z ministrem Ćwiąkalskim.

iTunes, największy na świecie sklep sprzedający muzykę przez Internet, nie chce wejść do Polski. Twierdzi, że część firm fonograficznych, z którymi podpisuje umowy, uważa, że nowe kraje Unii nie dają pełnej gwarancji ochrony praw autorskich.

Różni ludzie mają różne poglądy. Spotkałem się niedawno z Robertem W. Holleymanem, prezydentem organizacji BSA, który z kolei przekonywał mnie, że w większości polskich firm funkcjonuje pirackie oprogramowanie komputerowe. Myślę, że nie jest aż tak źle, jak usiłuje nam to przedstawić.
Całe otoczenie, w jakim istnieje prawo autorskie, zmienia się jednak bardzo dynamicznie ? m.in. z powodu rozwoju technologii, zwłaszcza internetowej. Dlatego nadszedł czas, byśmy ?wyremontowali? w Polsce prawo autorskie, stworzyli prawo bardziej dostosowane do współczesnych realiów, spójne i pragmatyczne. Nad tą dużą nowelizacją ustawy będziemy pracować od jesieni do połowy przyszłego roku. Trzeba będzie poruszyć parę fundamentalnych spraw.

Jakich?

Pierwszy ważny temat: jak długo chronić monopol autorski. O tym na całym świecie trwa debata.
Dozwolony użytek osobisty to kolejna kluczowa sprawa. Ten przepis trzeba będzie jakoś poprawić, uszczelnić, bo w dzisiejszym brzmieniu nie odpowiada realiom.

Jest Pan zwolennikiem ograniczenia prawa do dozwolonego użytku osobistego?

Na pewno w nowelizacji trzeba zdefiniować na nowo dozwolony użytek. Musimy tutaj jednak uwzględnić interesy jednej i drugiej strony.

Zapytajmy inaczej: dziś mogę pożyczyć płytę koledze w ramach dozwolonego użytku i on może ją dla siebie skopiować. Czy to powinno się zmienić?

Uważam, że pożyczenie i przegranie płyty nadal powinno się mieścić w ramach dozwolonego użytku.

A co nie powinno?

Jeżeli ktoś, wykorzystując Internet, masowo narusza interesy artystów, przy okazji zarabia pieniądze i przy tym wszystkim zasłania się dozwolonym użytkiem ? to czegoś takiego nie powinniśmy tolerować. Oczywiście z drugiej strony nie można też ograniczyć dozwolonego użytku osobistego tak mocno, by stworzyć prawo, które będzie notorycznie łamane i zmieni 70% obywateli w przestępców.

We Francji forsuje się przepisy pozwalające karnie odcinać od Internetu tych, którzy za pomocą sieci łamią prawa autorskie. Powstał już projekt takiej ustawy, francuska minister kultury zamierza lansować ten pomysł na forum europejskim. Co pan na to?

Nie jestem zwolennikiem państwa, które straszy obywateli represjami, karami, inwigilacją, wszystkiego pilnuje. Wszystkim instytucjom zainteresowanym zwiększeniem ochrony praw autorskich, które do mnie przychodzą w różnych sprawach, mówię: inwestujcie w edukację! Niech ludzie staną się świadomi tego, że istnieje prawo autorskie, że jego łamanie to łamanie siódmego przykazania i okradanie artystów.

Najbardziej płodny jest artysta głodny.

To fałszywy i bardzo niebezpieczny pogląd. Państwo musi strzec praw jednostek, w tym także artystów ? tak by nie chodzili głodni dlatego, że ktoś ich np. okrada. Poza tym prawo autorskie pełni ważną rolę kulturoznawczą ? chroniąc artystów, sprawia, że opłaca się im tworzyć, że mogą żyć ze swojej pracy.

Kiedyś Jacek Skubikowski zaproponował, by każdy płacił coś w rodzaju kilkuzłotowego miesięcznego abonamentu i w zamian mógł legalnie ściągać z Internetu co chce.

To by nie było złe, bo pełniłoby właściwie funkcję edukacyjną. Pobór daniny, nawet niewielkiej, unaocznia ludziom, że w tej dziedzinie istnieje prawo, że za utwory należy płacić ? także wtedy, gdy bierze się je z Internetu. Opłata byłaby dla każdego takim sygnałem, że to przyciśnięcie klawisza w komputerze z czymś się wiąże.

Jest pewne jak w banku, że podczas prac nad ustawą do ministerstwa będą pielgrzymować dziesiątki instytucji lobbujących, by zaostrzyć prawo autorskie, rozszerzać monopol, surowiej karać piratów itp. A kto będzie reprezentował interesy słuchaczy, widzów, internautów?

Zapewniam, że wysłuchamy też drugiej strony. Mam kontakt z reprezentantami narodu w parlamencie, oni naprawdę wiedzą, co mówi społeczeństwo. Zresztą sami czasem lubią skopiować sobie płytę od kolegi.

(Dziennik Internautów / Gazeta Wyborcza)